Czas na językach

Czy wiecie, że to w jaki sposób postrzegamy czas zależy także od języka, w którym myślimy? W niewielkiej społeczności Piraha, żyjącej nad rzeką Maici w południowo-zachodniej Brazylii czas płynie nieco inaczej niż w Warszawie. Członkowie tego liczącego ok. 360 osób plemienia nie mają słów na oznaczenie przeszłości i przyszłości. Żyją w „rozciągniętym teraz”. O tym, co język robi z czasem. Jak nasze myślenie o czasie wyrażamy w tym, co o nim mówimy. Wreszcie, o tym jak gramatyka „modeluje” postrzeganie czasu rozmawiam z Anną Szapert – coachem, terapeutką, edukatorką i filolożką angielską.

Paulina Czapska: Co czas ma wspólnego z językiem, w którym myślimy?

Anna Szapert: Czas i język mają ze sobą więcej wspólnego niż na pierwszy rzut oka mogłoby się nam wydawać. Otóż język w pewien sposób wpływa na czas, albo inaczej: on wyraża w jaki sposób go postrzegamy. Zresztą „czas” to jedna z pierwszych kategorii gramatycznych jakich się uczymy poznając nowy język.

PC: Uczysz języka angielskiego. Czy w tym języku można inaczej niż w polskim mówić o czasie?

AS: Kiedy byłam młodsza wydawało mi się, że czas można wyrażać tylko w taki sposób, na jaki pozwala nam język polski. Stopniowo, kiedy zaczęłam poznawać inne języki i uczyć się, a potem uczyć innych języka angielskiego – zrozumiałam, że jest zupełnie inaczej. Istnieją inne czasy niż po prostu: przeszły, teraźniejszy i przyszły. To było ciekawe odkrycie.

Czasy gramatyczne w języku angielskim dla wielu ludzi stanowią duże wyzwanie. Często słyszę: „Ach, te czasy, trzeba się ich nauczyć i wiedzieć dokładnie, kiedy trzeba użyć jakiego”.  Taka trudność może wynikać między innymi z faktu, że czas w języku angielskim jest wyrażany inaczej niż u nas. Może być na przykład „czas”, w którym kiedyś coś się zaczęło i trwa do teraz – taki spinający przeszłość i teraźniejszość. Może też być „czas”, w którym nie ważny jest efekt tego, co się robiło, tylko czy się zrobiło. Inaczej niż w naszym czasie przeszłym dokonanym, tam w przeszłym ciągłym chodzi o wyrażenie tego, że coś trwało w czasie. Nie obchodzi mnie kiedy coś się zaczęło lub skończyło, tylko, że trwało. Uważam, że to fajne. Jest też inny „czas”, dzięki któremu mogę wyrazić, że coś się wydarzy do pewnego momentu w przyszłości. Ucząc języka, poznając ludzi i kulturę wyrażaną w innym języku, zaczęłam doświadczać, tego, że to jak mówimy o czasie mocno determinuje też to, jak go odczuwamy.

PC: Za to lubię Future Simple, czyli czas przyszły prosty, którego trochę brakuje mi w języku polskim.

AS: Tak, Future Simple to bardzo ciekawa forma wyrażania czasu. Używamy go wtedy, kiedy mówiąc coś podejmujemy decyzję, że coś zrobimy lub przyszłe zdarzenie, o którym mówimy uważamy za pewne, albo kiedy oferujemy lub prosimy o pomoc. To ładny „czas”. W codziennym życiu fajnie go „mieć”, a może „dawać” sobie więcej. To ciekawe, bo język jest wyrazem tego jak myślimy. Skoro myślenie jest jakąś strukturą „pod spodem” -porównajmy to do pola magnetycznego, to język mógłby być strukturą w jaką układają się opiłki metalu – czyli taką manifestacją oddziaływania tego pola.

PC: Czy badacze sprawdzali relacje pomiędzy tym, w jakim języku ludzie mówią czy też myślą, a tym w jaki sposób postrzegają czas?

AS: Pewnie! Bardzo ciekawe badania przeprowadził Keith Chen, który sprawdzał jak myślimy o przyszłości w zależności od języka, którym się posługujemy. Chen pokazał też, jak duży wpływ ma ta korelacja na bardzo praktyczne aspekty naszego życia – na przykład na oszczędzanie. Warto też wspomnieć o Lera Broditsky z Uniwersytetu Stanforda.

PC: Zimbardo powiedziałby, że inaczej traktujesz pieniądze i koncept oszczędzania jeśli jesteś hedonistycznym teraźniejszowcem, pozytywnym przeszłościowcem, a jeszcze inaczej jeśli dominuje w Tobie przyszłościowiec.

AS: Tak, bo inaczej oszczędzasz kiedy myślisz o tym co dopiero ma być, a zupełnie inny masz do tego stosunek, kiedy chcesz przede wszystkim cieszyć się tym co „tu i teraz”. Ciekawe, także z punktu widzenia badań antropologicznych są studia nad plemieniem Amondawa zamieszkującym Amazonię, w którym pojęcie czasu nie istnieje. 

PC: W ich języku nie występują słowa określające „czas”, ani żadne oddające okresy, jak „godzina”, „miesiąc”, czy „rok”, prawda?

AS: Co więcej ludzie żyjący w tym plemieniu nie określają się  także poprzez swój wiek. Właściwie w ogóle się do niego nie odwołują; a w trakcie życia przyjmują nowe imiona, oddające charakter ich nowego statusu w społeczności. Jednak to, co najbardziej zaskoczyło badaczy to fakt, że ci mieszkańcy Amazonii nie posiadają skojarzeń czasoprzestrzennych, potrzebnych do zrozumienia zależności między tymi dwiema kategoriami.

PC: Co to oznacza w praktyce? Przecież inne badania, na które powołuje się m.in. Claudia Hammond w swojej książce „70 minut na godzinę” pokazują, że zależność między czasem i przestrzenią jest bardzo silna i wyrażana w wielu językach [np. angielskim, polskim].

AS: W ich języku nie można np. „wyprzedzać”, ani nawet „być dalej”. Mało tego, nic nawet nie może „minąć”, tj. być już w przeszłości i nie dotyczyć teraźniejszości. Rzeczywiście w wielu innych językach ta korelacja pomiędzy czasem i przestrzenią zachodzi i silnie wpływa na postrzeganie czasu. Posłuchaj: „przed” i „po” – może wyrażać umiejscowienie w przestrzeni, ale też w czasie. Zobacz też, że w języku polskim mamy czasownik – czyli część mowy, przedstawiają dziejące się czynności i niektóre stany. W języku polskim sygnalizujemy relację między momentem mówienia [lub tworzenia tekstu – przyp. red.], a momentem zakończenia sytuacji opisywanej przez nadawcę. Czasownik może informować o czynności zakończonej lub trwającej i jak mówiłam wcześniej każdy czasownik w naszym języku może być tylko albo dokonany albo niedokonany.

PC: Jak jeszcze czas manifestuje się w tym, co i w jaki sposób mówimy?

AS: Odkryciem było dla mnie oglądanie archiwalnych materiałów telewizyjnych, chyba z lat 70-tych. Trafiłam akurat na program informacyjny w stylu Wiadomości TVP. Pani prezenterka mówiła bardzo wyraźnie, powoli, oddzielając każde słowo. Zadziwiło mnie, że robiła dużo pauz między zdaniami. Teraz serwisy informacyjne są szybkie, prezenterzy „połykają” pauzy, a żeby „zaoszczędzić” czas antenowy część informacji wyświetlana jest też na dolnym pasku. Dlatego jeśli z kimś pracuję słucham nie tylko tego co mówi o czasie – czy na przykład go „goni”, albo mu „ucieka”; ale słucham też jak szybko i z jakim natężeniem mówi w ogóle.

PC: Masz powiedzenie o czasie dobre dla Ciebie na dziś?

AS: Przyszło mi do głowy:  „Czas teraźniejszy ma tę przewagę nad każdym innym, że jest naszym własnym.” Powiedział to kiedyś niejaki Charles Caleb Colton. Uważam zresztą, że całkiem zgrabnie.